sobota, 21 grudnia 2013

Walizka

Część druga:

W drodze do skrytki, zacząłem przypominać sobie ostatnie godziny, ale wszystko jak przez mgłę. Do tego ten hałas i smród w autobusie.  Jakby cała futbolowa drużyna po treningu. Patrzyłem tylko przez lekko uchylone okienko i wraz z mijającymi przed moimi oczami elementami infrastruktury miejskiej, tak samo mijały obrazki z ostatniej nocy, których nie do końca pamiętałem. Ludzie patrzyli na mnie, albo tylko mi się wydawało. Jestem przewrażliwiony. Nagle zobaczyłem kumpla, który idzie w moją stronę, miałem nadzieję, że mnie nie zauważył...
- Cześć Vince! - powiedział i wyciągnął do mnie rękę, nie miałem nastroju do pogawędek, cały czas intrygowały mnie klucze i zżerała mnie ciekawość, co może być w tej skrytce.
- Cześć - rzuciłem szybko i bez życia.
- Gdzie zniknąłeś na początku imprezy? - na początku imprezy? Byliśmy wspólnie na jakiejś imprezie? Jest ze mną źle, skoro tego nie pamiętam.
- Yy... wiesz, źle się poczułem - mierna wymówka, jak za czasów podstawówki...
- Wyglądałeś całkiem dobrze do tego wychodziłeś z tym gościem - właśnie, kim on był?
Wychodziłem z kimś? Czas naprawdę sobie przypomnieć ostatnią noc, zaczyna robić się nie dobrze. Na szczęście był mój przystanek, szybko go zbyłem:
- Mój przystanek, pogadamy kiedy indziej, na razie.
Uff, nareszcie świeże powietrze, dobrze, trzeba iść do skrytki. Miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi, odwróciłem się i szedł za mną jakiś facet, koło czterdziestki. Nie poszedłem docelowo do skrytki, chciałem sprawdzić, czy faktycznie mnie śledzi, poszedłem do spożywczego po butelkę wody - wszedł za mną. Zgubiłem go między sklepowymi pułkami, wziąłem butelkę wody i poszedłem szybko do kasy, gdzie stał ten sam koleś, z łysiną na czubku głowy, szczupły, w okularach przeciwsłonecznych na nosie i nerwowo się rozglądał, chyba szukał mnie wzrokiem. Odłożyłem wodę na półkę, szybkim krokiem przeszedłem obok drugiej kasy, zauważył mnie i ruszył za mną. Zacząłem biec, skręciłem w jakąś uliczkę i schowałem się za jakimś kontenerem śmieci, chyba go zgubiłem. Źle się czułem, musiałem zwymiotować. Chwilę jeszcze poczekałem i w końcu ruszyłem do skrytki ciągle się rozglądając, czy nigdzie go nie ma. W końcu dotarłem na miejsce, szukałem chwilę drzwiczki z numerem 77, aż w końcu ukazała się moim oczom nie wielka szafka właśnie z tym numerkiem. Rozejrzałem się jeszcze raz czy nikogo nie ma, wyjąłem klucz z kurtki, wetknąłem w zamek, wziąłem głęboki oddech, przekręciłem, otworzyłem drzwiczki, a w środku znajdowała się lśniąca, srebrna walizka na szyfr.
Źródło: http://www.opticsplanet.com

2 komentarze: