środa, 22 stycznia 2014

Senna historia

Część trzecia:
                Impreza jak każda inna. Byłem tam dostawcą zielska i fety. Dookoła rozgadane towarzystwo, z jednej strony ogromny hałas i dudnienie jakiejś muzyki, z drugiej strony kącik palaczy Ganji, a obok nich stół posypany białym proszkiem. Ja nigdy nie lubiłem tłumu, zawsze szukałem Carla i Georga, z którymi zawsze mogłem się upalić w spokoju. Miałem nie palić towaru, który rozprowadzam, ale to silniejsze ode mnie, też jestem człowiekiem! Innym dostarczam zabawy, a sam mam się nie bawić? Nic z tego.
Mnóstwo ludzi, ale ewidentne podzielenie na pijących i palących, bo Ci co wciągali brali wszystko: pili, palili i wciągali. Ludzie ujarani siedzieli, upajali się chwilą stanu, do jakiego doprowadziło ich moje zielsko. A ludzie pijący? Skaczą przy głośnikach z muzyką z kubeczkami pełnymi piwa, lub butelkami, w których zawsze był jakiś alkohol, ale z każdą chwilą wydawali się być co raz bardziej pijani.
                To był dom jakiegoś kumpla Carla, którego z resztą nie znałem. Zaszyliśmy się w jakimś małym pomieszczeniu, które swoją budową i umeblowaniem przypominało jakiś mały gabinet, była mała sofa, naprzeciwko biurko i obok niego fotel. Ja z Georgem usiedliśmy na sofie, Carl usiadł na fotelu, wyciągnął lufkę, nabił co trzeba było i powiedział: „Uważajcie, to nie to samo co zwykle, daje kopa”. Gadanie jak zawsze, zwykłem sprzedawać ten sam tekst dzieciakom, którym opychałem towar, dla strachu, ale też dla lepszego działania placebo, zawsze wracali.
-Daj spokój, żebym to ja palił pierwszy raz.
-Żeby nie było, że nie ostrzegałem. – uśmiechnął się, podał mi nabitą lufkę i odpaliłem.
Zakrztusiłem się jak nigdy! To faktycznie było coś innego niż zwykle, jednak mnie to nie zraziło, a zainteresowało jeszcze bardziej, przeszła kolejka i doszło znów do mnie, niesamowicie podjarany chwyciłem za fifkę i pociągnąłem kolejnego bucha, to co poczułem po drugim buchu było wręcz nieziemskie, niedopisania. To chyba po tym straciłem pamięć! Po drugiej kolejce straciłem rachubę i przeszła lufką przez moje ręce jeszcze kilka razy, albo zwyczajnie mi się wydawało, byłem spowolniony i nie czułem ciała, lewitowałem wręcz. Co to było?
Patrzyłem na chłopaków, tego nie da się opisać, wyglądali normalnie, ale oddalali się i przybliżali, patrzyłem na nich, a oni przyglądali się mi. Była niesamowita cisza, żaden się słowem nie odezwał. Chociaż słyszałem muzykę z tego małego pokoiku przed paleniem, tak teraz nie słyszałem nic, ale czułem jak drży powietrze od mocnego basu, który wydobywał się z głośników z salonu obok. Te uczucie było niedopisania, czułem się jednocześnie fenomenalnie, a z drugiej stronie nie wiedziałem co ze mną się dzieje. Faza była krótka, ale cholernie intensywna, myślałem, że minęła cała noc, a minęła  tylko godzina jak tam siedzimy. W końcu otrzeźwiałem trochę, powiedziałem chłopakom, że idę po coś do picia, bo nie wytrzymam i powtarzamy to! Widać było, że też wracają do siebie. Jak wstałem nie było dobrze, nogi się pode mną uginały, upadłem na podłogę, ale zaraz wstałem, poczułem się lepiej. Wyszedłem z gabinetu i ruszyłem w stronę stołu. Kiedy tam doszedłem, szukałem czegoś do picia, nie miałem wyboru, musiałem wziąć piwo. W tym samym czasie podszedł do mnie ten koleś, w czarnych okularach, chociaż wtedy miał je nałożone na głowę, szczupły, z łysiną na czubku głowy.
-Cześć Vince. – byłem zdezorientowany, nie widziałem, że mi się to przesłyszało, czy może powiedział to do mnie kto inny. – Vincent Martins? – zapytał po chwili.
-Tak, to ja. – odpowiedziałem tak, jakbym go znał i nie zważał, kim on jest.
-Witaj, jestem Mark, stary znajomy Twojego ojca. – odpowiedział strasznie sucho, przegryzając jakąś przekąską ze stołu.
Przecież mój ojciec nie żył… nie rozumiem o co chodzi.
- Gościu, nie znam Cię. Co tu robisz? W środku nocy, na imprezie, gdzie średnia wieku to 17 lat?
- Śledziłem Cię. Mam dla Ciebie bardzo ważną informację związaną ze śmiercią ojca. Na pewno masz kilka pytań, na które nikt Ci do tej pory nie odpowiedział.
Byłem nieco zmieszany, ale od razu wytrzeźwiałem. Chodziło o mojego ojca, musiałem się dowiedzieć o co chodzi, to musiało być naprawdę ważne, skoro mnie śledził i dotarł tu, na imprezę, żeby przekazać mi tę informacje.
- Wyjdźmy na zewnątrz i chodźmy do mojego auta, tam wszystko Ci wyjaśnię. – wyszedłem z imprezy, ale nic nie mówiłem chłopakom, nie miałem na to czasu, nie myślałem już wtedy o imprezie, nie wziąłem nawet swojego towaru, który miałem na handel, został w gabinecie. Teraz myślałem tylko o ojcu i o pytaniach, na które zawsze chciałem znać odpowiedź.
                Wyszliśmy z imprezy, przed domem stało czarne Camaro, którym potem mnie śledził. Poszedłem przodem. Całe te przyjacielskie nastawienie potem okazało się kłamstwem i przynętą.  Ostatnie co widziałem, to drzwi auta z bliska i moją dłoń, którą sięgałem do klamki samochodu, potem obudziłem się w ciemnym, ciasnym pomieszczeniu. Znalazłem w bagażniku, miałem związane ręce i nogi,  a głowa dosłownie pękała mi w szwach, nieźle mi przyjebał. Jechaliśmy gdzieś, ale zupełnie nie wiedziałem gdzie. Telefonu nie miałem, zostawiłem w mieszkaniu, zazwyczaj na takie imprezy nie brałem komórki. Zatrzymaliśmy się, usłyszałem zamknięcie się drzwi pojazdu i nagle otworzył bagażnik.
- No młody… Twój ojciec nieźle narozrabiał. Masz coś, czego ja potrzebuję. Doprowadzisz mnie do kluczyka i skrytki, a ja dam Ci spokój.
- O co chodzi człowieku?! Nie wiem kim jesteś! Jaka skrytka? – zupełnie nie wiedziałem o czym ten człowiek do mnie mówi
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. Ojciec na pewno przekazał Ci informacje o skrytce, w której znajduje się informacja ważna teraz dla mnie. W innym wypadku będę musiał Cię zabić, tak jak resztę załogi Twojego ojca. – o co mu chodziło? Kim on jest? Zaczęło mi coś świtać w związku ze skrytką. Jak jeszcze ojciec żył, często spędzał czas w ogródku i pamiętam, że któregoś razu, zakopywał tam jakąś szkatułkę, kiedy zapytałem co on robi, odpowiedział, że zakopuje skarb, jak pirat i będę mógł go odkopać jak już dorosnę. Zapomniałem o tym, kompletnie! Przecież to było 8 lat temu…
- Nie wiem o czym mówisz, naprawdę! – dalej utrzymywałem, że nie wiem o co chodzi. Widziałem, że ze złości odwrócił się, żeby się zastanowić, ja w tym czasie poczułem, że więzy na nogach nie są tak mocno zawiązane. Szybko się rozplątałem i wstałem, nie zauważył. Szybko stanąłem za nim i związanymi wtedy mocniej rękoma, oplotłem jego szyję i zacząłem dusić. Dostałem łokciem w żebro, ale czułem, że staje się co raz bardziej „miękki” przez mój uścisk. W końcu zemdlał, ułożyłem go na drodze. Sznurek na rękach też nie był aż tak mocno związany, popracowałem chwilę zębami i rozplątałem węzeł i oswobodziłem nadgarstki. Rozejrzałem się po okolicy, okazało się, że jesteśmy przy wzgórzu, nieopodal mojego domu, wyciągnąłem kluczyki z pojazdu i wyrzuciłem gdzieś do rowu. Pobiegłem do domu, nie czułem zmęczenia, chciałem tylko znaleźć się na swoim podwórku. 
Było koło 2:00 w nocy, wszedłem do altanki, wziąłem szpadel i zacząłem przekopywać ogródek, nie pamiętam, w którym miejscu kasetka została zakopana, po jakichś 15 minutach dziabania narzędziem w ziemie, metalowa jego część napotkała na swojej drodze coś twardego, a przy uderzeniu wydało charakterystyczny dźwięk. Odkopałem, znalazłem kasetkę, faktycznie tam była, a w środku ten sam kluczyk do skrytki i żółta karteczka z adresem skrytki, pogniotłem ją i wrzuciłem do kieszeni. Rozejrzałem się, poszedłem w stronę drogi, zacząłem iść wzdłuż niej, aby dojść, do swojego mieszkania, aż z naprzeciwka oślepił mnie bardzo jasno świecąca struga światła, zbliżała się coraz bardziej, aż… obudziłem się.

                Promienie słoneczne przebijające się przez okno obudziło mnie. Obudziłem się cały zalany potem i przestraszony, sen był naprawdę okropnie realistyczny, byłem pewien, że tak się właśnie wydarzyło tamtej nocy. Widocznie zanik pamięci zawdzięczałem niesamowitemu zielsku od Carla. Było po 7:00, Gin jeszcze spała, była odwrócona do mnie. Zastanawiałem się teraz, co to wszystko ma znaczyć, co to ma za związek z moim ojcem i to znaczy, że „narozrabiał”? Leżałem tak i myślałem. Trzeba było to wyjaśnić i teraz byłem naprawdę pewny, że chcę jechać do Miami.

Źródło: 

http://cdn.bricoman.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz